Skip to main content

Edukacja przyrodnicza

W Puszczy Knyszyńskiej – nie tylko cietrzewie

20 luty 2015

Album okładka

            Recenzja albumu „PUSZCZA KNYSZYŃSKA pod parasolem”

Projekt czynnej ochrony cietrzewia w Puszczy Knyszyńskiej przyniósł dość niespodziewany owoc: album o tej puszczy, pokazujący tutejszy krajobraz, a dopiero w jego klimacie same cietrzewie, jak i zabiegi, mające służyć ich ochronie. Tej puszczy od dawna należał się jakiś portret – jest wszakże ewenementem, otaczając zewsząd duże miasto, a zarazem pozostając w miarę naturalną i dziką. No i tu właśnie najdłużej w tej okolicy Podlasia utrzymywały się tokowiska cietrzewi. Do dziś większość, niestety, zanikła. Ale od lat odbywa się tu inne, dotąd mało zauważane, tokowisko. Wszakże fotografowie przyrody, przemierzający tutejsze i wszelkie inne ostępy są trochę jak tokujące cietrzewie. Gdy tamte popisują się różami i lirami – to oni sprzętem, a potem stworzonymi przy jego pomocy obrazami, jak tamte mają też swoje rewiry i swoich rywali. Aby jednak tokowisko było tokowiskiem, trzeba się skupić, by z bliska pokazać swe walory innym. Cietrzewie mają od tego arenę tokową, fotografowie – wspólny album.

            Zebranie w jednej publikacji zdjęć różnych osób, o różnych spojrzeniach i różnym stopniu technicznego zaawansowania, to zadanie ryzykowne. Wszakże obrazy o rozmaitym poziomie potrafią się – jak i walczące koguty – ze sobą zderzać, czasem z niemiłym, tu na szczęście tylko dla oka, skutkiem. Tutaj do takiej kolizji nie doszło, nad wszystkim zapanował bowiem stosowny tokowik. Opracowujący graficznie album szczęśliwie zdjęcia podobierał i powiązał pod względem geometrycznym i kolorystycznym. A to jest w albumie podstawa. Nie może on być – jak się wciąż niektórym wydaje – po prostu zbiorem zdjęć, choćby najbardziej efektownych. Bo taki zbiór łatwo staje się nie zbiorem, ale zbieraniną, a obrazy nawzajem się zagłuszają. Tutaj, dzięki szczęśliwemu dobraniu makiety, stało się inaczej. Zdjęcia wizualnie wspomagają się nawzajem, a wtedy wydają się wręcz lepsze, niż są w rzeczywistości. To pomogło sprzedać najtrudniejszy tutaj temat, jakim były prace, służące czynnej ochronie cietrzewi. Powiedzmy sobie otwarcie, że zasypywanie rowów, koszenie łąk i przerzedzanie brzeźniaków – to nie są akcje, zachęcające do fotograficznego tokowania. Natomiast dzięki dobremu złożeniu całości trzy główne części tego dziełka nie odstają od siebie w żaden rażący sposób. Zaś w dobrej makiecie nawet skromne obrazy nabierają krasy – jak choćby błyski wody w bagiennym lesie czy zwykła jesienna brzózka, która wygląda nie gorzej, jakby wyglądała, gdyby... siadł na niej tokujący cietrzew.

            Niełatwe zadanie miał w tej sytuacji podpisujący zdjęcia dr Andrzej Kruszewicz, zmuszony w jednym podpisie zawrzeć często treść kilku zupełnie odmiennych w treści obrazów. Ale to doświadczony wyga; dziś dyrektor warszawskiego zoo, ale kiedyś białostocczanin, więc nie dziwią jego westchnienia do Puszczy, jakie zawarł we wstępie.

            Gdy piszę te słowa – cietrzewie na ostatnich tokowiskach Puszczy Knyszyńskiej jeszcze nie zaczęły tokować. Ale fotograficzne tokowisko już trwa i dało w efekcie, trzeba przyznać, całkiem ponętne widowisko.

Tomasz Kłosowski

 



Publikacja powstała w ramach projektu „Czynna ochrona cietrzewia na terenie obszaru specjalnej ochrony ptaków Natura 2000 Puszcza Knyszyńska – etap II” (POIS.05.01.00-00-328/10-00) współfinansowanego przez Unię Europejską ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach Programu Infrastruktura i Środowisko.


Zobacz także